Koedukacja – NIE!; Edukacja zdrowotna – NIE
Fragment listu biskupów polskich do rodziców: "W programie znalazły się treści dotyczące tożsamości płciowej oraz kwestii prawnych i społecznych związanych ze środowiskiem LGBTQ+. Wszystkie osoby zasługują na szacunek, ale ich wizja seksualności nie jest zgodna z nauką Kościoła. Proponowane treści mogą prowadzić do zniekształcenia obrazu kobiecości i męskości, a nawet powodować, że dziewczęta będą identyfikowały się jako chłopcy, a chłopcy – jako dziewczęta, w ich najbardziej wrażliwym okresie życia, w którym młody człowiek poszukuje własnej tożsamości i potrzebuje szczególnego wsparcia, opieki i towarzyszenia mu przez najbliższych. Niezwykle zaś łatwo jest wtedy skrzywdzić młodych ludzi i doprowadzić w konsekwencji do wielu zaburzeń."
To nie pierwszy raz w historii Polski jest sprzeciw Kościoła katolickiego w sprawach nauczania w szkołach. W roku 2025 sprzeciwia się edukacji zdrowotnej dopatrując się negatywnych skutków wychowawczych. Wprowadzenie edukacji zdrowotnej do programu szkolnego wzbudza szerokie dyskusje na temat granic edukacji seksualnej i wartości wychowawczych. Kościół katolicki, stojący na straży tradycyjnych norm związanych z rodziną, uważa przedstawione założenia za próbę zmiany polskiego prawa w kierunku koncepcji antyrodzinnych.
W latach 30-tych ubiegłego wieku podobne argumenty dotyczyły szkół koedukacyjnych. Istniały szkoły tylko dla chłopców lub tylko dla dziewcząt. W miastach polskich powstawały Katolickie Stowarzyszenia Młodzieży męskiej (KSM-m) i Katolickie Stowarzyszenia Młodzieży żeńskiej (KSM-ż).
Koedukacja jest zła nauczano z kościelnych ambon. Papież Pius XI w encyklice z roku 1929 DIVINI ILLIUS MAGISTRI | O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży, pisze: "Za równie szkodliwy i dla chrześcijańskiego wychowania niebezpieczny należy uważać system wychowawczy tzw. koedukacji.
Wielu bowiem z pośród jego zwolenników broni lego systemu dlatego, ponieważ albo nie doceniają prawdy, że człowiek przychodzi na świat skazany zmazą grzechu pierworodnego, albo jej wręcz przeczą. Przeważnie jednak wśród nich panuje takie pomieszanie pojęć, że zdaje się im jakoby wzajemne współżycie ludzi dopiero wówczas należało uważać za właściwe, gdy ono przybiera formy stada mężczyzn i niewiast zrównanych pod każdym względem. Cóż kiedy Bóg, który przecież rządzi światem, tak postanowił, że doskonałe współżycie obojga płci ma się odbywać tylko w prawowitym małżeństwie, a poza tym, w pewnym jakoby stopniu w rodzinie i społeczeństwie.
Do tego przybywa jeszcze i ten wzgląd, że w samej naturze nie ma nic takiego, co by dowodziło, że mężczyzn i niewiasty, należy wychowywać wspólnie, albo zgoła dawać im jedno i to samo wychowanie. Wszak jedna i druga płeć jest właśnie wytworem natury, a Obie różnią się między sobą zarówno pod względem budowy dala, jako też pod względem skłonności i sposobu myślenia.
A mądrość Boża tak postanowiła, że jedna płeć ma uzupełniać drugą i zrastać się w pewną zgodną całość w rodzinie i społeczeństwie, właśnie z powodu różnic, jakie między nimi zachodzą tak co do duszy, jak i co do ciała. Tę więc różnicę należy zachować w wychowaniu i nauczaniu, a nawet należy ją podkreślać przez odpowiednie rozróżnianie i oddzielanie, stosownie do wieku i warunków. Tych zasad, zgodnie z nakazami roztropności chrześcijańskiej, trzeba przestrzegać zręcznie i w stosownym czasie nie tylko we wszystkich szkołach, zwłaszcza w niebezpiecznym okresie rozwoju, od którego zależą niemal
całkowicie przyszłe losy życia ludzkiego, lecz także przy ćwiczeniach gimnastycznych i sportowych. Tutaj w szczególny sposób należy stać na straży skromności dziewcząt. Wszak wystawianie się na widok publiczny jest dla dziewcząt w najwyższym stopniu nieprzystojne."
Synod Plenarny biskupów katolickich w Polsce, odbyty w Częstochowie w dniach 26 i 27 sierpnia 1936 roku, a obowiązujący nas wszystkich od dnia 16 czerwca 1938 r. Rozdział XIII o nauczaniu i wychowaniu religijnym ma uchwalę o takim brzmieniu: "Na mocy prawa przyrodzonego i uroczystych orzeczeń papieskich, a zwłaszcza na mocy encykliki "O chrześcijańskim wychowaniu młodzieży" rodzice katoliccy powinni się domagać, aby ich dzieci kształciły się w katolickich szkołach wyznaniowych. Zanim szkoły wyznaniowe utworzone zostaną, Synod Plenarny nalega, aby wierni z prawa i obowiązku domagali się, by nauczanie w obecnym ustroju szkolnym odpowiadało w całości zasadom nauki katolickiej i aby młodzieży nie narażano na szkody religijne i moralne przez niestosowną koedukację, przez łączenie młodzieży katolickiej z żydowską i przez powierzanie wychowania młodzieży katolickiej nauczycielom innowiercom.
Ks. prałat Tomasz Kowalewski, wydawca wielu podręczników do wykładów religii w szkołach, już w roku 1924 podał rozprawę o koedukacji, jako zagadnieniu pedagogicznym, i pisał:
1) rozwój fizyczny i umysłowy chłopców i dziewcząt nie dokonuje się równomiernie. Bezwzględne za tym podporządkowanie ich tym samym programom szkolnym staje się zapoznaniem podstawowych zasad pedagogicznych,
2) umysłowość kobiet, chociaż zasadniczo ustępuje umysłowości mężczyzn, jednak posiada więc wyłączne zabarwienie. Kobieta oddaje się nauce nie zawsze z poczucia głębszych dociekań.
3) wpływ obu płci na siebie w szkole mieszanej, który ma być tylko dobroczynny i owocny, nie jest znów tak nieposzlakowany. Szkoła koedukacyjna nie tylko temperuje niepożądane przejawy charakterów młodzieży obu płci, ale po prostu zagraża zatarciem wszelkich, nawet dodatnich, między nimi różnic umysłu i serca.
Jules-Gabriel Compayré , teoretyk edukacji i polityk zauważa iż, W codziennym, nieustannym, obcowaniu obu płci niepodobna, aby jedna nie była wynaturzona przez drugą. Dziewczęta muszą tam nabierać męskich upodobań i manier, chłopcy zaś zarzucać hart i niewieścieć. Pod względem obyczajowym i moralnym szkoła koedukacyjna, nie biorąc już pod uwagę pojedynczych zboczeń, napotykanych także i w szkole początkowej, nie daje takich gwarancji czystości i nieskazitelności, jakie w niej upatrują zwolennicy.
Roman Zawiliński. dyrektor gimnazjum w Krakowie, mówi: "..wiele znajomości, porobionych na ławie akademickiej, zakończyło się pomyślnie ślubem kościelnym, ale ile szkód z nich wynikło, o tym statystyka nie mówi i prawdopodobnie nie prędko zajmie się tą sprawą, wreszcie koedukacja nie jest drogą, która by mogła urobić kobietę do spełnienia zaszczytnych jej zadań życiowych...
W maju 1939 roku w sali Domu Katolickiego przy ulicy Dobrzyńskiej odbyło się zebranie rodzicielskie w sprawie koedukacji w płockich szkołach powszechnych. Nie był to pierwszy krok katolickiego społeczeństwa płockiego domagający się zlikwidowania koedukacji w szkołach płockich. apelowano by władze szkolne zrozumieli słuszność żądań katolickich sfer rodzicielskich.
Zebranie zagaił ks. dziekan Zygmunt Mosielski. Referat o szkodliwości koedukacji wygłosił Karol Sekunda. Dotychczasowe starania płockich sfer i organizacji katolickich w sprawie zniesienia koedukacji zreferował prezes Parafialnej Akcji Katolickiej mecenas J. Baliński. Po tych przemówieniach przyjęto jednomyślnie odpowiednią rezolucję, która wysłana zostanie do Ministra Oświaty. Wszyscy obecni podpisali te rezolucję. Podobne spotkanie odbyło się w parafii św. Stanisława Kostki.
Jaki byłby skutek protestów i rezolucji w sprawie szkół koedukacyjnych w tamtych latach, nie wiadomo. Dzień 1 września 1939 roku zakończył ten spór. Rozpoczęła się II wojna światowa.
Jaki będzie skutek sporu o przedmiot edukację zdrowotna w szkołach, trudno przesądzać. Obydwa te konflikty łączą polityka i Kościół.
NIE! koedukacji (spór historyczny) i NIE! edukacji zdrowotnej (spór współczesny).