Felietony Adama Czejgisa - Przy sobocie - Dziadek na "RODos"
- Co piszesz? - zapytał. I nie czekając, aż odpowiem, kontynuował - Siedzisz tu i stukasz chusteczka wie o czym, o niespełnionej miłości Papuasów do Masajów, czyli o sobie. Nie krępuj się, siedź tak dalej, stukaj pukaj... Piwo ci przyniosłem praw-dzi-we.
Stukam, pukam: I zastanawiam się, dlaczego aż tyle we mnie chama, takiego introwertycznego żłoba? Czemu np. teraz nie zadzwonię do kogoś z przyjaciół, nie odpowiem na komentarz, nie odpiszę na e- mail-a? I zaraz znajduję jakieś znakomite usprawiedliwienia: A to nawrót depresji i trudności z koncentracją, a to zmęczenie albo inne choroby: serca, głowy lub wątroby.
I siedzę sobie, i myślę sobie (jak to kolega pięknie określił) chusteczka wie o czym. A czas jak głupi zapiernicza.
Przez całe dorosłe życie – mimo pozorów towarzyskiej aktywności – najlepiej czułem się sam ze sobą i z psami. Ale w chwilach ciężkich, w sprawach ważnych, kiedy trzeba było po prostu wstać i iść, wtedy nie zważając na trudności, na ryzyko utraty wolności, zdrowia, a nawet życia, wstawałem i szedłem, i robiłem, co było trzeba, to, co nakazywało mi sumienie, i tam, gdzie wołała mnie przyzwoitość.
A potem biegusiem wracałem do szeregu, do siebie, do książek, do piesków, do rodziny, do roboty – do codzienności. Tam we własnoręcznie wykopanej norze próbowałem ukryć się: przed trudnościami życia tu i teraz, przed tą naszą narodową zaściankowością, przed tą łajdacką nowobogacką pewnością siebie, przed taką bezczelną łatwością osądzania słabszych i nad-tolerancją dla silnych.
Ale przede wszystkim, to chowając się przed światem, uciekałem i uciekam od siebie, od odpowiedzialności tej najtrudniejszej – codziennej. Uciekałem i uciekam, i choć wiem, że nie dam rady, to wciąż to robię mimowolnie, krzywdząc przy tym wielu bliskich i dalekich przychylnych mi zwyczajnie i nadzwyczajnie dobrych ludzi.
I już nie wstanę, i nie pójdę – brak mi sił i może odwagi. W świecie, gdzie każdy wszystko wie i zna się na wszystkim, mało jest miejsca dla dziadków, którzy im dłużej żyją, im więcej widzieli, im bardziej umieją, to tym więcej w nich wątpliwości.
Młodsi na ogół (jeszcze pamiętam) wierzą w to, co zobaczą i nie chcą wierzyć dziadowi, że tak często widzą tylko to, co chcą widzieć. A w dzisiejszych "zacyfrowanych" czasach jeszcze częściej widzą tylko to, co inni chcą im pokazać i wierzą w to, w co mają wierzyć. Oczywiście, że nie wszyscy, ale diabeł tkwi tu w proporcjach, które są złe tak widocznie, jak ten koń, co jaki jest, każdy widzi, ale nie każdy wie.
Na koniec, żeby nie przynudzać, trzy zdania:
Przechodziłem przez życie i dobrze, i źle, przeważnie tak jak chciałem, jak umiałem i choć nie jestem sobą zachwycony, to nawet trochę się lubię, bo tak trzeba, bo inaczej nie da się normalnie żyć.
A teraz usiądę sobie wygodnie, napiję się kawy, pomyślę chusteczka wie o czym. Później postukam, popukam jakąś prostą rymowankę, w którą spróbuję schować choćby jedną (według mnie) ważną myśl w nadziei, że może ktoś kiedyś ją znajdzie. I pójdę przyciąć róże – wiosnę mamy wyjątkowo wczesną w tym roku.
Adam Czejgis.