Sprawy Archiwalne. Jak obalić dyktatora? Proces Nicolae Ceaușescu
Słuchaj, kiedy śpiewa lud. Gdy się u ludzi zbiera gniew. Taki jest głos zjadaczy chleba, Gdy kajdanom mówią nie. Tak rozpoczyna się utwór pochodzący z musicalu "Nędznicy", który z kolei opiera się na powieści Wiktora Hugo. Jest ona wyrazem braku zgody ludzi na władzę, która jest w ich mniemaniu niesprawiedliwa.
Należy pamiętać, iż nasze wolności i prawa obywatelskie nie są nam dane raz na zawsze. Może tak się zdarzyć, że my, zajęci kłótniami między sobą nie zauważymy zmieniającej się wokół nas sytuacji, aż będzie za późno. Historia zna takie przypadki, kiedy władza w krajach była przejmowana siłą przez środowiska autorytarne.
Pocieszające jest to, że nierzadko uciskani obywatele biorą sprawy w swoje ręce i obalają władzę swoich oprawców. Nie zważają na strach przed ewentualnymi represjami. Liczy się tylko pragnienie wolności. Nie inaczej było w Rumunii pod koniec lat osiemdziesiątych XX wieku.
W owym czasie Rumunia była jednym z najbardziej zamkniętych państw bloku wschodniego. W wyniku prób przebudowy gospodarki, kraj pogrążył się w kryzysie ekonomicznym, którego symbolem stały się braki żywności oraz niedobór energii elektrycznej. Tymczasem, głowa państwa, Nicolae Ceaușescu trwonił środki pieniężne na monumentalne inwestycje, a gdy zobowiązania finansowe wymknęły się spod kontroli, zainaugurował drakoński program spłat zadłużenia. Działania te doprowadziły iż Rumunia stała się najbiedniejszym oraz najbardziej zacofanym krajem bloku wschodniego. Przez lata systematycznie rozwijał się kult wodza, a wszelkie próby buntu tłumiła służba bezpieczeństwa - Securitate.
14 grudnia 1989 roku w mieście Jassy doszło do demonstracji antykomunistycznej. Securitate aresztowało wówczas potencjalnych uczestników manifestacji zanim zaczęli protestować przeciwko reżimowi. Był to początek końca człowieka, który traktował swój kraj jak prywatny folwark.
Iskrą zapalną wydarzeń, o których będę pisać było polecenie przeniesienia z Timișoaru do wiejskiej parafii László Tőkésa, ewangelickiego pastora wywodzącego się z mniejszości węgierskiej. Otwarcie sprzeciwiał się on systematyzacji wsi i okrutnemu traktowaniu jej mieszkańców. W dniu , w którym pastor miał opuścić swoje dotychczasowe miejsce zamieszkania, wokół niego zaczęli gromadzić się wierni, obawiający się o jego życie. Tłum z godziny na godzinę rósł. Miasto powoli ogarniał bunt, z którym władze w Bukareszcie nie potrafiły sobie o poradzić. 17 grudnia zapadła decyzja o otwarciu ognia do protestujących przez siły generała Victora Stănculescu. Następnego dnia Nicolae wyjechał z krótką wizytą do Iranu.
W tym czasie doszło do przesilenia faktycznej władzy w strukturach siłowych przez frakcję niepopierającą Ceaușescu. Jako, że nie udało się złamać oporu w Timișoarze Victor Stănculescu złagodził swoje stanowisko wobec rewolucji, której nic nie mogło już zatrzymać.
Gdy Ceaușescu wrócił z Iranu, zorientował się, że sytuacja w kraju wciąż się zaognia na jego niekorzyść. Winą za ten stan rzeczy obarczał między innymi mniejszość węgierską czy radzieckich szpiegów. Tylko nie siebie. Razem ze swoim otoczeniem postanowił zakończyć rewolucję przez zorganizowanie wiecu poparcia, na którym miał wygłosić jedną ze swoich płomiennych przemów. Zazwyczaj taka taktyka przynosiła efekty. Nie tym razem.
Wódz narodu w dniu 21 grudnia wyszedł na balkon budynku Komitetu Centralnego i zaczął przemawiać do specjalnie tam sprowadzonych 80 mieszkańców stolicy. Jednak niedługo po rozpoczęciu przemówienia jego słuchacze zaczęli buczeć, gwizdać i jawnie okazywać niezadowolenie. Choć para prezydencka starała się uciszać zgromadzonych, nikt się z nimi już nie liczył. Wojsko oraz milicja otworzyły ogień do demonstrantów. Z godziny na godzinę starcia stawały się coraz brutalniejsze. W mieście powstawały barykady, a do walki z buntownikami używano granatów łzawiących. Nieoczekiwanie minister obrony Vasile Milea wydał rozkaz wstrzymania ognia. Miał to być jeden z pierwszych przejawów buntu w szeregach Ceauşescu.
Po nieudanym przemówieniu małżeństwo Ceauşescu schroniło się w budynku Komitetu Centralnego, który już 22 grudnia został zdobyty przez rebeliantów. W ostatnim momencie Nicolae oraz Elena wraz z kilkoma osobami uciekli z Bukaresztu helikopterem.
Udali się do swojej do rezydencji w Snagov, a potem do Titu. W końcu dotarli do miasta Târgoviște, gdzie Ceaușescu spodziewał się ochrony ze strony robotników tamtejszej huty stali. Oczekiwania te nie spełniły się – nie tylko nie wpuszczono ich na teren zakładu, ale obrzucono kamieniami. Ucieczka Ceaușescu zakończyła się w Centrum Ochrony Roślin w Târgoviște, jednak dyrektor centrum powiadomił milicję o obecności zbiegów. Zostali zatrzymani pod pretekstem ochrony przed rebeliantami i przekazani do siedziby milicji w Târgoviște, gdzie następnie zostali przejęci przez wojsko. Dopiero po przewiezieniu do koszar zorientowali się, że nie chodziło o ich ochronę, lecz o uwięzienie.
Tymczasem w Bukareszcie wybuchło powstanie. Pod hotelem Intercontinental i na Uniwersytecie Bukareszteńskim zaczęli gromadzić się ludzie, którzy zaczęli budować barykady i skandować: Precz z Ceaușescu, śmierć dyktatorowi, precz z komunizmem. Manifestantów bito gumowymi pałkami oraz strzelano do nich. Najcięższe walki toczyły
się o północy, kiedy to przerwano barykadę przy hotelu Intercontinental. Walki toczyły się do trzeciej nad ranem.
Władzę w państwie zaczął przejmować Front Ocalenia Narodowego, tworzony przede wszystkim przez polityków, którzy u prezydenta popadli w niełaskę. W gronie tym znalazł się m.in. Ion Iliescu, który miał ostatecznie przejąć władzę po Geniuszu Karpat (jak kazał się nazywać Ceauşescu).
W święta Bożego Narodzenia, 25 grudnia, Nicolae i jego żona Elena zostali skazani przez naprędce zwołany trybunał wojskowy na śmierć pod licznymi zarzutami: od nielegalnego gromadzenia bogactwa do ludobójstwa. Sędzia zarzucił obojgu Ceaușescu zamordowanie ponad 64 tys. osób, które w ciągu dziesięciu lat umarły w wyniku głodu, braku opieki medycznej czy zimna. Sam proces był improwizowany i trwał niecałą godzinę. Podczas rozprawy sędziowie stosowali populistyczne sformułowania oraz przedstawili ogólne punkty oskarżenia.
Sam proces był farsą. Prócz wojskowych sędziów, prokuratorów oraz adwokata pary, przywieziono na niego także wybrany wcześniej pluton egzekucyjny. Nicolae i Elenę oskarżono o ludobójstwo oraz doprowadzenie kraju do ruiny. Obrona na miejscu była tylko po to, by prosić w ich imieniu o sprawiedliwy wyrok, stosowny do postawionych zarzutów. A ten był z góry przesądzony – śmierć przez rozstrzelanie.
Po ogłoszeniu wyroku obojgu małżonkom zawiązano ręce. Ich życzeniem było umrzeć razem. Trzydzieści strzałów z karabinów maszynowych szybko zakończyło żywot kata rumuńskiego narodu. Tuż obok zakrwawionego ciała z głuchym stukotem upadły podziurawione przez kule zwłoki kobiety. W ciągu kilkudziesięciu sekund "geniusz Karpat" i "matka ojczyzny" opuścili Rumunię na zawsze. Cały proces był filmowany i wyemitowany w telewizji rumuńskiej 27 grudnia. Filmy już wcześniej były dostępne na czarnym rynku w Bukareszcie
Zwłoki obojga Ceaușescu do 30 grudnia umieszczono w kostnicy szpitala wojskowego, aż pochowano ich na cmentarzu Ghencea. Aby zapobiec profanacji zdecydowano się wpisać do rejestrów cmentarnych dane dwóch oficerów. Początkowo Nicolae i Elena byli pogrzebani w oddzielnych grobach po przeciwnych stronach alejki[. W końcu ich szczątki przeniesiono do wspólnego grobowca.
Przeanalizujmy teraz, czym Ceaușescu naraził się swoim rodakom. Nie sposób wymienić wszystkich jego zbrodni. Wskażę zatem tylko na tych najbardziej jaskrawych przejawach łamania przez niego praw człowieka.
W momencie przejęcia władzy przez Ceaușescu w Rumunii było jedno centralne i jedenaście regionalnych urządzeń podsłuchowych. Trzynaście lat później ich liczba opiewała na dwieście czterdzieści osiem stacji obserwacyjnych i ponad tysiąc przenośnych urządzeń dbało o to, by nikt nie zagroził rządom dyktatora. Można było szybko reagować na negatywne wypowiedzi.
Obywatele bali się nawet w prywatnych rozmowach poruszać tematów dotyczących życia codziennego w ich kraju, nie mówiąc już o krytyce władzy. Tymczasem inwigilacja przybierała na sile z każdym rokiem. Od marca 1984 roku każda maszyna do pisania musiała być zarejestrowana na policji.
W grudniu 1985 roku zaczął obowiązywać Dekret nr 408 na mocy którego każda rozmowa, jaką obywatel przeprowadził z cudzoziemcem, musiała być w ciągu 24 godzin zgłoszona organom bezpieczeństwa. Niestosowanie się do tego wymogu było przestępstwem.
Od lat siedemdziesiątych służba specjalna Securitate podlega całkowicie kontroli i rozkazom dyktatora. Tajna policja stała się budzącym grozę instrumentem terroru i swoistym państwem w państwie. Z czasem jej metody pracy stawały się coraz bardziej brutalne. O ile w latach siedemdziesiątych starano się przynajmniej stwarzać pozory legalności, później panowała totalna samowolka. Powszechne stało się używanie tortur a wielu ludzi ginęło w tajemniczych okolicznościach.
Choć oficjalnie w Rumunii więźniów politycznych nie było, to niewygodnych osób pozbywano się zamykając je w zakładach psychiatrycznych. W fatalnych warunkach sanitarnych, praktycznie bez jedzenia. W ramach "terapii’ stosowano elektrowstrząsy, silne psychotropy, kary fizyczne i dotkliwe pobicia.
Złą opinię miał szpital im. Dr. Petru Grozy w okręgu Bihor, gdzie przetrzymywano opozycjonistów w celach o powierzchni 4 metrów kwadratowych. Nosili kaftany bezpieczeństwa i poddawani byli dziesięciodniowej izolacji. W innych pomieszczeniach na 30 metrach tłoczyło się do 26 osób: ciężko niepełnosprawni umysłowo ze zdrowymi. Ośrodek psychiatryczny przypominał więzienie ogrodzone drutem kolczastym.
W innym bukaresztańskim szpitalu, określanym jako przedsionek piekła. Nieszcęśnicy tam osadzeni przez większość czasu chodzili nago. Po takiej "kuracji" wielu zdrowych osadzonych faktycznie zaczynało popadać w obłęd.
W 1982 "Wódz" nakazał spłacenie wszystkich zagranicznych długów, na skutek którego obywatelom zaczęło brakować jedzenia. Na podstawowe produkty obowiązywały kartkii, a bardziej "luksusowych", jak mięsa, po prostu nie było. Praktycznie całkowicie ustał import żywności. Wprowadzono program racjonalnego żywienia – głoszono, że jedzenie więcej niż trzech tysięcy kalorii dziennie jest szkodliwe.
Z powodu braku surowców zamykano fabryki, nie wypłacano pieniędzy, nie było prądu. W ramach oszczędności w transporcie zabroniono na wsi korzystania z samochodów i traktorów, które miały być zastąpione przez zaprzęgi krowie i bawole.
Wprowadzono drastyczne ograniczenia w dostawie ciepła do mieszkań i limity na włączanie żarówek. Za każde niedostosowanie się do nakazów groziły surowe kary.
Wielu obywateli chciało uciec z Rumunii, ale nie było to możliwe. Jak donosiła Amnesty International: Każdy złapany na próbie ucieczki jest w pierwszej kolejności bity, na uciekających szczuje się psy, które dosłownie rozrywają ich ciała na strzępy.
Nie mniej niebezpieczny były próby ucieczki drogą wodną. Jeśli ktoś zdecydował się na pokonanie Dunaju wpław, mógł liczyć się z tym, że łodzie patrolujące nie będą mieć skrupułów, by na niego wjechać.
Jednak dla mnie, najbardziej nieludzki był Dekret nr 770 z 1 października 1966 roku W jego myśl prawo do antykoncepcji i aborcji miały tylko te kobiety, które spełniły "patriotyczny obowiązek" i urodziły minimum czwórkę dzieci. W jego myśl prawo do antykoncepcji i aborcji miały tylko te kobiety, które spełniły patriotyczny obowiązek i urodziły minimum czwórkę dzieci. Z półek sklepowych znikneły prezerwatywy i globulki z chininą. W wyniku tych opresji wiele kobiet straciło życie przez nielegalne aborcje. Pojawiła się też ogromna liczba niechcianych dzieci. Te zaś zostały naznaczone piętnem przez drakońskie warunki w państwowych ośrodkach wychowawczych, gdzie ostatecznie trafiały.
Kobieta, która miała aborcję, szła na sześć miesięcy do więzienia, lekarzowi wlepiali jakieś dwa lata i grzywnę. W szpitalach były specjalne komisje, które badały, jak wyglądało łyżeczkowanie pacjentki z krwotokiem: czy jej ktoś wcześniej nie pomagał poronić. Kobiety wkładały do macicy wszystko, co było ostre. Fragment książki Małgorzaty Rejmer "Bukareszt. Kurz i krew"
Proces i egzekucja Ceaușescu były szeroko komentowane i wzbudziły wiele kontrowersji. Krytykowano go za brak przestrzegania procedur i brak możliwości obrony. Mimo to, był to jeden z symboli końca komunistycznych rządów w Europie Wschodniej.
Proces Ceaușescu powinien być przestrogą dla każdego, kto dzierży władzę, a kto nie liczy się z prawami człowieka, łamiąc je w najbardziej oczywisty sposób. Jak głoszą słowa innej piosenki "lud nigdy nie zapomni, za kłamstwa, krzywdy przyjdzie czas, że się upomni".