Płock z dawnych latPowstanie miejscowości Bielsk - historia!

Powstanie miejscowości Bielsk - historia!

Królewskie miasto Bielsko, Dołożone w suchej miejscowości ponad bagnistemi niegdyś bielami, otoczone lasami królewskimi na Bielsku i Cekanowie, liczyło na początku XVI wieku blisko tysiąc mieszkańców. Było wczas jednym z ludniejszych i ruchliwszych miast na Mazowszu.

Herb Bielska
Herb Bielska
Źródło zdjęć: © Herb Bielska | Herb Bielska

Nieobronne, otwarte, pozbawione grodu i murów, do dużej wsi raczej podobne, całkowicie prawie drewniane, Bielsko ówczesne częstym podlegało pożarom. ..

Stare to osiedle na Mazowszu, czasów piastowskich sięgające. Już w wieku jedenastym istniał tu kościół parafialny św. Jana Chrzciciela, założony przez benedyktynów wtedy, gdy ani w Zagrobie czy Staroźrebach, ani w Łęgu, ani w Gozdowie, ani w Proboszczewicach kościołów nie było. Kościół bielski obszernej służył parafii, skupiając nieliczne wioski, wśród puszcz i lasów ukryte. Kolatorem czyli podawcą kościoła bywał zawsze, przez osiemset przeszło lat, aż do początków dwudziestego stulecia, opat klasztoru benedyktyńskiego w Mogilnie pod Poznaniem, stamtąd też przychodzili do Bielska proboszczowie i wikariusze.

Na początku 16-go wieku trzy kościoły drewniane górowały nad Bielskiem, stolicą powiatu bielskiego: "farski" św. Jana Chrzciciela pośrodku rynku, szpitalny św. Ducha oraz św. Anny, oba na przedmieściach. Przy szpitalu, gdzie ubóstwo bielskie przytułek miało, ks. Marcin Chirczonka był kapelanem świętoduskim, a u św. Anny tylko co wtorek wikariowie od fary odprawiali nabożeństwa.

U fary, gdzie ojciec Idzi z Wielkiej Polski proboszczował, oprócz wielkiego ołtarz istniały jeszcze cztery boczne, cechowe: krawiecki, blałoskórników, siodlarzy i szewcki. Niedaleko kościoła stała szkoła parafialna, drewniana, w której były dwie ławce dla czeladzi szkolnej czyli żaków.

Okna w niej różne miały kwatery, przepuszczające światło: szklane, z błon pęcherzowych i papierowe. Bakałarz, którym w one czasy był Stanisław z Białyszewa, klechą pospolicie zwany, miał dziesięcinę z Piączyna, Rudowa szlacheckiego i Rudówka, snopki z parafii, kolędę i grosz z dzwonnego; pomocnikiem jego był kantor, Mikołaj z Warszawy, trochę organista, trochę nauczyciel, znany w całej okolicy zabijaka l jęzornik. Niewielka tam nauka spływała do głów chłopięcych, ale i ona odkrywała młodzieży świat jakby nowy, że z Janczewa, Rudowa, Niszczyc, Dębska i innych wiosek, albo i z Bielska, szli chłopcy w świat, do Krakowa 1 dalej zdobywać większą wiedzę.

Niewielką mieściną było Bielsko w czasach piastowskich, rządziło się prawem polskim, właściwie rządził tu wtedy rządca z ramienia książęcego.

Od połowy wieku XIV przyszły dla Bielska dobre czasy. Mądra gospodarka króla Kazimierza, a potem obydwóch książąt Ziemowitów przyczyniła się do rozkwitu Mazowsza. Bielsk począł bogacić się handlem z Krzyżakami, wywożąc zagranicę wieprze, bydło, drób i jaja.

Toteż w roku 1441 książę mazowiecki Władysław obdarzył to stare miasteczko prawem chełmińskim, nadając mu swobody i urządzenia na wzór Płocka. Odtąd Bielsk, rządząc się autonomicznie, ściąga osadników, wybiera burmistrza z rajcami, posiada ratusz z kancelarią miejską, postrzygalnię, jatki, kramy, urządza jarmarki, oprócz targów czwartkowych, mianowicie: w poniedziałek przed niedzielę Palmową, oraz nazajutrz po Wniebowstąpieniu, po św. Janie Chrzcicielu w czerwcu i po św. Janie w sierpniu. Miasto czerpie dochody z opłat od miar i wag, od sklepów i jatek. Jarmarki bielskie na bydło i świnie sławne się stają na całą okolicę. Samo miasto wraz z Cekanowem należało do króla, który wydzierżawiał oba folwarki staroście płockiemu na dożywocie. Z ramienia starosty sprawował rządy dziedziczny wójt bielski, posiadający własne włóki. Wraz z ławnikami sądził on sprawy kryminalne wedle prawa magdeburskiego.

Na początku XVI wieku wójtem był Piotr Lebor, zamożny, spokrewniony nie tylko z mieszczanami płockimi i bielskimi, ale i ze szlachtą okoliczną, np. z Prusami z Rudowa Cztanowego. Do ławy należeli podówczas ławnicy: Maciej Drozdek, Jędrzej Tarabuła szewc i Jan Mamczyk, mieszczanie, a wyroki do księgi zapisywał, jak umiał, sławetny Wacław, pisarz miejski, kiepski łacinnik, lepszy męczykufel, który i na ratuszu przy burmistrzach urząd swój sprawował, naprzód przy sławetnym Grzegorzu Rakusie, a potem, gdy Rakus dla choroby wymówił się od godności, przy Piotrze Czołpie, młodym i energicznym.

Jeden tylko żyd Marek siedział gdzieś kącikiem w Bielsku, a zresztą sami Polacy dzierżyli miarę i wagę, trudnili się rzemiosłem, byli pośrednikami w handlu z wioskami. Prawie w każdym sklepie można było dostać wędlin, piwa i miodu, w bogatszych i wina. Niezłe było piwo bielskie, na chmielu, zmielonym w Cekanowie, warzone, ale smakowiciej kosztowano piwo, przywożone z Sierpca w beczułkach.

Na uboczu, tuż przy rynku, stała łaźnia miejska, wydzierżawiana corocznie więcej dającemu. Do owej łaźnicy, zwykle w soboty, mieszczkowie bielscy przychodzili, prace i brudy wszelkie z siebie nadobnie wypacali, a jeszcze, który bogatszy, to i oliwką sobie, gorzałeczką a mydełkiem woniejącym grzbiet łaziebnikowi nacierać kazał.

Przeróżne nazwiska, a raczej przezwiska nosili bielscy mieszczanie, nie wstydząc się ich, chociaż śmieszne były: Suchy, Krosiewicz, Głód, Jan Śrzebrzeński, Jan Proszek, Wawrzyniec Nawrot skórnik, Jan Ćwikła, Michał Turowski, Jan Marula, Mikołaj Kosiak, Piotr Łys, Paweł Strzeżydziura, Jan Dalejniemoże, Wawrzon Skrzydło, Mikołaj Zawada, Jakób Martynka, Marcin Rozworzyc, Prokop Drozd z synem Staśkiem Drozdkiem, Marcin Kolpicz, Maciej Rogozik, Jan Król, Andrzej Miecznik, Jan Człowieczek, Adam Odrzykoza, Wojciech Męczydusza, Maciej Chołoj itd.

Ruch wielki panował na rynku miejskim, obszernym, niebrukowanym. Zjeżdżali do Bielska nie tylko Lubicze, Jastrzębce i Dołęgowie z Janczewa, Dołęgowie z Zakrzewa, Jelitczycy z Gierzyna, Prusowie i Brodzice z Rudowa, Ogończycy z Piączyna, Prawdzice z Niszczyc, Junoszyce z Umienina zwanego Zągoty, Junoszowie z Dębska Barana, Cholewowie z Dębska Ubyszowego, Jeżewscy Jastrzębczykowie z Gielnina, Kuchar i Tchórza, Dziewanowscy i Cieszewscy z Leszczyna kmiecego, nie tylko kmiecie z tych wsi, albo z królewskiego Cekanowa, czy kapitulnego Ułtowa, czy też kolegiackiej wsi Szewce, ale i z dalszych okolic powiatu bielskiego ziemianie gromadzili się.

Największy ruch wtedy panował w gospodzie u Marulów, bo i dom mieli obszerny, i dostatek jadła i napoju urozmaicony, a pani Marulina, gdy czepiec wzorzysty wdziała na zgrabną głowę, bawiła gości dyskursem, a często i trefnym słowem odpaliła na niewczesny żart podchmielonego szlachcica. Sporo było zamożnych mieszczan w Bielsku, jako Męczydusza, Chołoj, Rakus, Proszek, albo i pan burmistrz Czołpa, ale tylu cynowych półmisków, takich noży i widelców, tak smakowitych kaczek, kapłonów, zajęcy, kiełbas, szynek, ryb, bułek, ciasta, albo piwa sierpskiego, takiej gorzałeczki, jak u Marulów próżno byś szukał czy to w rynku czy też na ulicach Płockiej, Sieprskiej i Rudowskiej.

Nie dziw przeto, że ksiądz Mikołaj Chirczonka, proboszcz świętoduski, stołował się u Marulów, płacąc rocznie cztery kopy groszy. Narzekał wprawdzie, że go pani Marulina obdziera, ale chociaż mieszczanków dobrych sporo było, to gospoda Marulów uchodziła za najlepszą. Taki pan Józef Rycharski z Rycharcic tutaj czuł się najlepiej, osobliwie, gdy przyjechał brat jego, Jędrzej Białowieża, albo pan Maciej Kobiernicki z Kobiernik, albo pan Cztan z Pruskiego Rudowa.

W obiegu, handlowym chodziły w Bielsku różne pieniądze, jak srebrne polskie grosze, liczone na kopy, floreny czyli dukaty złote węgierskie, pieniądze pruskie, z kraju krzyżackiego.

Szlachta okoliczna średniozamożna, nie odgradzała się od mieszczan, owszem, nie jeden spośród niej stawał się sławetnym, często zaś jakaś mieszczka cudna, gdy wpadła w oko szlachcicowi, wychodziła za mąż za wiejskiego posesjonata, jak np. Drozdówna za Jana Rycharskiego z Sułkowa. Narzekali tylko mieszczanie bielscy, że pan Prokop Sierpski, starosta płocki, za wielkie opłaty wyciąga z cła ziemskiego, z targowego od kramów, oraz w szelążkach z konnych młynów i wiatraków w Bielsku i Cekanowie, przez co urząd miejski mniejsze ma dochody.

Pięknie przybrani odświętnie występowali mieszczanie bielscy obojga płci podczas uroczystości jako na Wielkanoc lub na Boże Ciało, ze światłem i chorągwiami. Poważnie wtedy kroczyły: urzędy miejskie, więc wójt, burmistrz, ławnicy, rajcy i mistrzowie cechowi a starsi, w szaty bogate, atłasowe, wzorzyste. przyodziani, aż zazdrość szła wieśniaki.

Wybrane dla Ciebie