Dzień Wszystkich Świętych - refleksyjnie
Płocczanie, których kres życia spotkał tuż przed kolejną falą wojny starali się odbudowywać przyjaźnie mi ędzy ludźmi po latach zaborów i wojny z bolszewicką nawałą. To Ich, często zapomnianych z nazwiska, spoczywających w zapomnianych cmentarnych mogiłach wspominamy w czasie świąt Wszystkich Świętych. Zapomnianych płocczan jest wielu. Przypomnijmy sylwetki dwóch.
Garwacki Władysław, legionista I Brygady Legionów Polskich, odznaczony Krzyżem Niepodległości i Medalem Polska Swemu Obrońcy - W dniu 8 marca 1935 roku, w piątek wieczorem, zmarł nagle, przeżywszy zaledwie 37 lat, kasjer Zarządu Miejskiego w Płocku, śp. Władysław Garwacki. Nagły zgon (na udar serca) wywarł w mieście, szczególnie w rodzinie i pracowników miejskich przygnębiające wrażenie.
Władysław Garwacki jako cichy, sumienny, solidny urzędnik oraz szczery i prostolinijny kolega, cieszył się uznaniem i zaufaniem u przełożonych, a szczerą sympatią i przyjaźnią wśród współpracowników i kolegów. Nabożeństwo żałobne za duszę śp. Władysława Garwackiego odbyło się poniedziałek, 11 marca o godz. 7.30 w kościele po-Reformackim, a wyprowadzenie zwłok na wieczny spoczynek z domu przy ulicy Sienkiewicza Nr 3, o godz. 5 po południu.
Trumnę ze śmiertelnymi szczątkami zmarłego poprzedzał długi szereg delegacji organizacji, zwłaszcza byłych wojskowych z orkiestrą 8 pułku artylerii 1ekkiej i oddziałami wojska na czele. Kondukt żałobny prowadził ks. Wawrzyniec Mnich w otoczeniu duchowieństwa. Za trumną za rodziną zmarłego i postępowali przedstawiciele władz i instytucji z pp. star. Rozmarynowskim i prokuratorem Szczycińskim na czele.
Gremialnie wziął udział w pogrzebie Zarząd Miejski. Konduktowi żałobnemu towarzyszyły wielkie tłumy publiczności. Przedwcześnie zgasłemu zacnemu człowiekowi i dobremu pracownikowi miejskiemu oddano ostatni hołd za jego służbę Polsce i miastu.
Gurbski Ignacy, lekarz medycyny - W poniedziałek 1 maja 1933 roku, spore grono płocczan i liczne duchowieństwo z ks. proboszczem, prałatem Modzelewskim na czele odprowadziło na miejsce wiecznego spoczynku do grobu familijnego śp. doktora medycyny Ignacego Gurbskiego.
W jego osobie zszedł ze świata jeszcze jeden z tych starych płocczan, co w okresie 1878-1888 r. gimnazjum płockie ukończyli. Ściślej śp. Ignacy ukończył je w r. 1880. Umarł 29 kwietnia mając lat 71. Należał on do tego pokolenia, któremu w dziejach naszego miasta i powiatu osobna karta się należy.
Gdy niegdyś za największe nieszczęście, jako karze za jakąś szczególnie ciężką zbrodnię, obywatel podlegał banicji, czyli nie miał prawa używać życia i pracować w ziemi wyśnionej nie tylko trudem i potem, ale i kośćmi dziadów i pradziadów, gdy poprzednie pokolenia opuszczały tę ziemię ze łzami, przez wroga wygnani, biorąc ze sobą jej grudkę na piersi i każąc ją sobie do trumny włożyć, to pokolenie, ulegając jakiejś niepojętej psychozie z wolnej i nieprzymuszonej woli ojczyste strony porzucało by cywilizować wschodnie obszary, coś, gdzieś zdobywać, by przeważnie nic nie zdobyć, siły sterać, a strony ojczyste najlepszych sił pozbawić.
Do tego pokolenia należał śp. Ignacy Gurbski. Syn płockiego wieloletniego pisarza hipotecznego Jana, ojca ośmiu synów i jednej córki. Ukończył medycynę w Warszawie, a ukończywszy, już do domu nie wrócił, w świat powędrował, niedaleko zresztą, bo do Radomska.
Tam jako lekarz powiatowy wiele lat pracował, przeniósł się do Torunia i dopiero, kiedy już i zdrowia i sił zabrakło, nieuleczalnie chory, pozbawiony władzy w nogach, lecz z pełnią sił umysłu i pamięci, wrócił do Płocka, który, jak każdy płocczanin, zawsze kochał i do którego zawsze tęsknił, by ziemi, która go wydała, swoje kości oddać. Spędził tu ostatnie dwa lata już tylko objeżdżając codziennie prawie powozem te miejsca, które dzieckiem pieszo przebiegał, i patrzył na nie z lubością i smutkiem zarazem. Potomstwa nie zostawił. Niech mu płocka ziemia lekką będzie.