Wiadomości"Ratujmy Płockie Powązki" po raz 25

"Ratujmy Płockie Powązki" po raz 25

W tym roku przypada jubileuszowa 25. kwesta na rzecz Ratowania Płockich Powązek. Zachęcamy do włączenia się w tę słuszną inicjatywę.

Ratujmy Płockie Powązki
Ratujmy Płockie Powązki
Źródło zdjęć: © Stowarzyszenie Starówka Płocka | Stowarzyszenie Starówka Płocka
Redakcja Panorama Płock

29.10.2024 20:29

To już 25. odsłona jednej z najpiękniejszych płockich akcji.

- Mieszkańców naszego miasta będziemy tym razem prosić o hojność i złotówki na ratowanie mogił dwóch wyjątkowych kobiet: Geni Majdeckiej i Marii Gutkowskiej - zapowiadają organizatorzy zbiórki.

Kwesta potrwa dwa dni: w piątek i w sobotę, 1 i 2 listopada. W godz. 8-20 sztab akcji będzie działał w Centrum Edukacji - wejście od al. Kobylińskiego. Stamtąd będą wyruszać na cmentarze (obydwa przy Kobylińskiego, komunalny przy Bielskiej oraz przy Norbertańskiej) kwestarze, tam też będą się rozliczać z każdej puszki z datkami.

Jak co roku będą nimi ludzie godni zaufania, wśród nich m.in. społecznicy, harcerze, nauczyciele, ludzie kultury i biznesu, aktorzy, dziennikarze, samorządowcy, politycy. Każdego będzie można rozpoznać po charakterystycznym kwestarskim identyfikatorze.

Cel akcji się nie zmienia - to ratowanie zabytkowych nagrobków na płockich nekropoliach. Ale równie ważne jest coś jeszcze - ratowanie pamięci o ludziach, i tych bardziej, i mniej znanych, spoczywających na naszych cmentarzach. To jednocześnie próba ocalenia historii i tożsamości naszego miasta.

Pierwsza kwesta odbyła się w 2000 r., przyniosła 16 tys. 787 zł 55 gr, ostatnia, ubiegłoroczna - 66 tys. 210 zł 46 gr i była rekordowa. Pozwoliła zapłacić za renowację:

- klasycystycznej katakumby, w której spoczywają Jan i Maria, rodzice Karola Popielawskiego, ostatniego przedwojennego właściciela Hotelu Warszawskiego i obecnego pałacu ślubów (obydwa przy Kolegialnej) oraz jego żona Stefania. Dla niego samego to grób symboliczny - zmarł w 1940 r. w obozie w Mauthausen Gusen

- mogiły Tadeusza Gintera, któy zorganizował w Płocku Miejską Zawodową Straż Pożarną

- nagrobka Władysława Chmielewskiego, zmarłego w wieku 28 lat porucznika batalionu strzelców.

  • Ratujmy Płockie Powązki
  • Ratujmy Płockie Powązki
  • Ratujmy Płockie Powązki
  • Ratujmy Płockie Powązki
  • Ratujmy Płockie Powązki
  • Ratujmy Płockie Powązki
[1/6] Ratujmy Płockie PowązkiŹródło zdjęć: © Stowarzyszenie Starówka Płocka | Stowarzyszenie Starówka Płocka.

Takich realizacji było od początku akcji 55 - od płyty epitafijnej Pauliny Wilewskiej do kaplicy grobowej Ludwiki i Adama Dąbrowskich, Panteonu Żołnierzy Wyklętych czy zupełnie nowego nagrobka, w którym pochowano siostrę gen. Władysława Sikorskiego, Eugenię Dąbrowską.

W tym roku zdecydowano się na dwa nagrobki na cmentarzu przy Kobylińskiego, tym młodszym, czyli z kaplicą. To mogiły:

- Geni Majdeckiej - wzorowej uczennicy, uczynnej koleżanki, harcerki. "Dzielna druhna Genia po uzyskaniu matury natychmiast z zapałem oddała swe młode siły pracy w kuchni dla dożywiania biednych dzieci. W trzecim miesiącu tej ciężkiej pracy podległa epidemii krwawej dezynterii. Pomimo usilnej pomocy lekarskiej po czterech dniach śmiertelnych zmagań przestało bić to mężne harcerskie serce. (...) Płock cały wyległ na Jej pogrzeb. A gdy wzruszony bardzo prefekt szkolny, ks. Okólski, na cmentarzu łzami i płomienną mową żegnał swą byłą uczennicę, rzewny acz nieukrywany płacz tłumu żałobnych słuchaczy świadczył, jak ludność m. Płocka rozumiała kogo traci w tej młodej harcerce" - pisało w 1938 r. "Życie Mazowsza". Obecnie Genia Majdecka jest patronką Stanicy Harcerskiej przy ul. Krótkiej. (grób na cmentarzu przy al. Kobylińskiego - za kaplicą, w pobliżu Panteonu Żołnierzy Wyklętych).

- Marii Gutkowskiej - nauczycielki, działaczki społecznej i oświatowej. W 1881 r. razem z Julią Linde założyła 4-klasową szkołę żeńską, jedną z najbardziej ekskluzywnych na Mazowszu. W 1900 r. powołała do życia własną szkołę, początkowo 2-klasową, a w 1907 r. 7-klasowe Gimnazjum Żeńskie im. Adama Mickiewicza. W życie społeczne Płocka zaangażowała się zwłaszcza podczas I wojny światowej. Była członkinią Zarządu Parafialnego Związku Katolickiego, Zarządu Oddziału Płockiego Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich. Brała udział w pracach Zarządu Spółdzielni "Zgoda" i Płockiego Towarzystwa Wzajemnego Kredytu. W 1916 r. na bazie jej szkoły powstało II Gimnazjum Żeńskie. Sama otworzyła pensjonat, a rok później przyczyniła się do powstania schroniska dla nauczycielek. Zmarła w 1933 r. (na podst. "Płocczan znanych i nieznanych" Andrzeja Papierowskiego i Jerzego Stefańskiego) (grób na cmentarzu przy al. Kobylińskiego, w głównej alejce, między wejściem a kaplicą).

Mówią członkowie Stowarzyszenia "Starówka Płocka":

- Owszem, nasza akcja to nie tylko sama kwesta, bo przecież jest też codzienna praca związana z całą logistyką czy renowacją nagrobków, ale to na te dwa dni co roku czekamy szczególnie. Nie możemy się doczekać tej wspaniałej atmosfery, tych rozmów o życiu, ale i o śmierci, o historii, ale i o przyszłości Płocka. Oczywiście wszystkich prowadzonych ponad podziałami, sympatiami politycznymi, przez to niezapomnianych. To, co dzieje się na cmentarzach i w sztabie akcji przyrównalibyśmy do otwartego salonu, jaki przed dekadami w kamienicy na Starym Rynku 10 prowadziła Ludwika Dąbrowska. Wszyscy się tam schodzili, słuchali pięknej gry na harfie i innych instrumentach i gadali, gadali, gadali - Stowarzyszenie Starówka Płocka.

- Z roku na rok nasi płocczanie są coraz bardziej kochani. Dlaczego tak hojnie zapełniają kwestarskie puszki? Odnosimy wrażenie, że nam - z czego jesteśmy dumni i szczęśliwi - ufają. Bo zawsze rozliczamy się co do grosika. Ludzie z urzędów, którym składamy później sprawozdania z akcji nie mogą pojąć, jak to możliwe, że wykazujemy tak niskie, tak minimalne albo wręcz zerowe koszty organizacji kwesty...- Stowarzyszenie Starówka Płocka.

DLACZEGO KWESTUJĄ?

Ryszard Siedlecki, członek "Starówki Płockiej": - Trzeba pamiętać o przodkach, którzy coś wnieśli do naszego miasta, a często są zapomniani. I do tego nie mają krewnych, którzy zadbaliby o ich groby. Ludzie zawsze pozytywnie podchodzili do zbiórki. Różnica między pierwszymi i ostatnimi odsłonami akcji jest tylko taka, że dziś płocczanie już ją znają i doskonale wiedzą, że pieniądze idą na renowację nagrobków. Na początku akcji trzeba to było wszystkim tłumaczyć. Zauważam, że szczególnie starsze osoby chętnie podchodzą, by coś wrzucić. Często nawet tłumaczą, że więcej nie mogą. Wiadomo, emerytury nie są wysokie. I to jest wzruszające, że chcą się podzielić tym, co mają.

Hanna Makówka z delegatury urzędu wojewódzkiego, społeczniczka wyróżniona przez ludzi z niepełnosprawnościami statuetką "Jesteś Przyjacielem": - Ja po prostu lubię pomagać. Poza tym uważam, że musimy zadbać o te nasze płockie groby. To są nasze wspomnienia. Bardzo się więc cieszę, gdy oddaję pełną puszkę. Dlatego serdecznie zapraszam do hojności! W dniu Wszystkich Świętych jestem dla rodziny, a w Dzień Zaduszny kwestuję. Wcześniej wysyłam maile do znajomych i zachęcam do wsparcia akcji. Piszę im, gdzie mogą mnie spotkać. Już na cmentarzu chętnie rozmawiam z osobami, które się obok mnie zatrzymują. A nawet wcześniej nieco się przygotowuje do tych rozmów. Bywa, że płocczanie pytają, jakie groby zostały już odnowione dzięki corocznym kwestom. I wtedy chętnie pokazuję im odrestaurowane pomniki.

Tadeusz Milke, dyrektor Harcerskiego Zespołu Pieśni i Tańca "Dzieci Płocka": - Już sam udział w akcji zawsze kojarzył mi się z wielkim wyróżnieniem. Dziadek po powrocie z kwesty dużo opowiadał o niej w domu. Mówił, że to okazja do wielu spotkań i cieszył się, że w rozmowach z nim ludzie sami zwracali uwagę na to, jak ważna jest pamięć. Kwestując, był w takim wieku, że większość jego znajomych była już po tej drugiej stronie. Doskonale zdawał więc sobie sprawę z czegoś, co możemy nazwać przemijaniem, i z tego, że na każdego przychodzi jakiś kres i każdego czeka podobny los. Pan Jerzy Skarżyński ze "Starówki Płockiej" często mi opowiada, jak to podczas pierwszej akcji mój tata przyszedł już po dziadka, żeby zabrać go do domu. Ale on był wyjątkowo wytrwały. Powiedział, że będzie zbierał do puszki, dopóki może stać na nogach. Teraz ja zastępuję i dziadka, i tatę. To listopadowe kwestowanie jest dla mnie w pewnym sensie nagrodą za własną działalność i pracę, większą, niż wszystkie zdobyte medale, bo jest dowodem zaufania. Jedno jeszcze powiem: o ile ludzie coraz częściej dbają o różne obiekty architektoniczne, które mają wartość materialną, to już z grobami jest różnie. Jeśli nie ma rodziny, która by się nimi opiekowała, to, niestety, ulegają one zapomnieniu. Dlatego wysiłek kwestarzy jest tak ważny. Może jestem idealistą, ale wydaje mi się, że podczas zbiórki potrafią się oni wznieść ponad podziały. Cmentarz jest takim miejscem, gdzie sprawy codzienne, które nas dzielą, odchodzą na boczny tor. Jedni przy drugich mogą zrobić coś dobrego. To jeden z elementów edukacyjnej wartości kwesty. Te dawne zaniedbane mogiły, które widzimy np. na cmentarzu przy Kobylińskiego, również są częścią tożsamości Płocka. A ludzie, którzy w nich leżą swoją pracą zasłużyli na pamięć mieszkańców miasta. Każdy z nas ma jakieś autorytety i to nie muszą być wcale postaci z panteonów bohaterów narodowych. To może być nasz nauczyciel czy inna osoba, która miała na nas jakiś wpływ.

Tadeusz Zombirt, były dyrektor Małachowianki: - Początki były skromne, ale później akcja znacznie się rozrosła. Jest już chyba jedną z większych w Polsce. Kwestuję zawsze w swoim stałym miejscu - na cmentarzu przy Kobylińskiego, blisko kaplicy. O czym wtedy rozmawiam? Przede wszystkim o tych pomnikach, które zostały już odnowione. Z wieloma moimi uczniami wspominamy też stare dzieje. Moim marzeniem jest, by podobne akcje odbywały się także na cmentarzach w okolicach Płocka.

Leonard Sobieraj, dyrektor Muzem Mazowieckiego w Płocku: - Cel jest szczytny, a akcja potrzebna. Pierwszy kontakt w sprawie kwestowania był jeszcze od Ewy Jaszczak. Swoją drogą bez względu na to, kto by zadzwonił, wsparłbym akcję. Tkwi we mnie jakiś sentyment do byłych pokoleń, również stąd mój udział w kweście "Ratujmy Płockie Powązki". Gdziekolwiek pojadę, to pierwsze kroki kieruję do muzeów, a kolejne na cmentarze. Grobowce bywają wspaniałe, opatrzone ciekawymi sentencjami. Interesuje mnie, kto w nich został pochowany. Cmentarze są trochę jak muzea pod gołym niebem, szczególnie te starsze. Są na nich rzeźby, które często potrzebują konserwacji. To mile, kiedy widzę, że dany nagrobek zostaje odnowiony z pieniędzy zebranych z kwesty.

Joanna Banasiak, dyrektorka Książnicy Płockiej, harcmistrz ZHP: - Kwestuję, bo tak mnie wychowali rodzice. Babcia, z którą chodziłam na cmentarz, pokazywała mi groby znanych płocczan. Tak też wychowałam swoje dzieci, uczniów, harcerzy. Dla mnie to jest naturalne. Miłe są także same spotkania z ludźmi. Wielu widzi się tylko przy okazji tej corocznej kwesty. Przy kwestowaniu spotykam też znajomych, którzy mieszkają poza Płockiem. Niektóre dzieci podchodzą, pytają: "A na co te pieniążki?". Odpowiadam: "Wiesz, będą odnowione groby znanych, ważnych ludzi". I tu się zaczyna taka edukacja na ulicy jak w starożytności.

Wojciech Kępczyński, były szef płockiej "Solidarności": - Co roku kwestuję i mogę powiedzieć, że mam już znajomych ze zbiórki, którzy zawsze coś dokładają. Powiedziałbym, że rodzi się między nami, czyli kwestującym a darczyńcą taka więź. Ludzie już znają akcję, tradycyjnie pytają na co w tym roku zbieramy. A my rozdajemy im kartki z informacją o tym. Co ciekawe, widać, że zależy im na tych broszurach. Jak nam się skończą, to idą wrzucić coś do puszek tych, którzy jeszcze je mają.

Sebastian Sobski, farmaceuta, co roku kwestuje z synem Alkiem: - Dla mnie to zaszczyt kwestować, idea zbierania pieniędzy na odnowienie nagrobków zawsze bardzo mi się podobała. Dlatego postanowiłem się zaangażować. Po prostu czułem taką wewnętrzną potrzebę. To bardzo pozytywna zbiórka, jednoczy ludzi niezależnie od ich poglądów. Udział w akcji daje mi ogromną satysfakcję i poczucie, że robię coś dobrego. Do tego wszyscy widzimy efekty zbiórki w postaci odnowionych grobów. I co ważne, przy okazji tej akcji możemy się czegoś dowiedzieć o płocczanach, którzy kiedyś przysłużyli się temu miastu. Musimy o nich pamiętać. Być może w przyszłości ktoś będzie pamiętać o nas. Od najmłodszych lat staram się uczyć syna, że trzeba robić też coś dla innych, a nie tylko dbać o siebie. Chcę, by wyrósł na człowieka otwartego na potrzeby drugiej osoby, a nie skupionego na osiąganiu własnych sukcesów. Trzeba mieć w sobie empatię i pomagać tym, którzy tego potrzebują. Tak po prostu należy.

Zbigniew Kruszewski, prezes Towarzystwa Naukowego Płockiego i rektor Szkoły Wyższej im. Pawła Włodkowica: - Historia i tożsamość są podstawą każdego narodu. Musimy więc o nie dbać. Jeśli ktoś nie pozostawił tu bliskich, to my musimy zadbać o jego grób, by pamiętano o nim dłużej niż tylko przez czas jednego pokolenia.

Andrzej Nowakowski, prezydent Płocka, co roku zbiera rekordowe kwoty: - Dlaczego kwestuję? Bo warto dbać o pamięć o ludziach, który tworzyli nasze miasto. W dużej mierze są to żołnierze, społecznicy, osoby, które budowały tożsamość naszego Płocka.

Adam Mieczykowski, dyrektor Płockiej Orkiestry Symfonicznej: - Muszę przyznać, że Wiktor, mój syn [utalentowany skrzypek] zawsze zbierał więcej ode mnie. Rok temu to nawet nie chciał z ojcem stać, tylko poszedł kwestować po drugiej stronie. I też miał więcej w puszce. Co ciekawe, w poprzednich latach wszyscy mówili o nim, że to mój syn, a w tym to ja usłyszałem, że jestem tatą Wiktora.

Adam Modliborski, radny: - Trzeba wspierać takie akcje. W końcu celem jest odnowienie grobów płocczan, którzy zasłużyli się dla miasta. W ten sposób krzewimy nasz lokalny patriotyzm – stanowczo stwierdził radny Adam Modliborski.

Marek Lewandowski, nauczyciel: - Najpierw mój teść Marian Hanusz zbierał pieniądze na renowację grobów, a potem, gdy już mu zdrowie nie pozwalało, mnie przekazał tę pałeczkę. Podczas kwesty zawsze spotykam swoich obecnych i byłych uczniów. Zawsze chętnie wrzucają coś do mojej puszki. Jednocześnie jest okazja, by porozmawiać, szczególnie z tymi, którzy już skończyli podstawówkę. Opowiadają co u nich słychać, co teraz robią.

Elżbieta Gapińska, posłanka: - Zbieram datki na tę fantastyczną akcję już kilkanaście 15 lat. Dzięki otwartym sercom płocczan, zresztą nie tylko płocczan, możemy odrestaurować pomniki, które bez tej akcji uległyby całkowitej dewastacji. Płocczanie zjawiają się uśmiechnięci, dają naprawdę sporo, tak od serca.

Katarzyna Stangret z ZHR: – Wszyscy chętnie bierzemy udział w akcji "Ratujmy Płockie Powązki". Nikogo nie trzeba do tego przekonywać, to raczej nasi harcerze namawiają innych. Kwesta weszła już do naszej tradycji. W dodatku pomoc przy tym przedsięwzięciu jest również formą służby. A przecież domeną harcerza jest służyć innym. Poza tym jest to działanie na rzecz Płocka; dbamy o pamięć o dawnych mieszkańcach miasta, którzy coś ważnego dla niego zrobili.

Piotr Sztybór z ZHR: - Wiadomo, że w takim dniu każdy potrzebuje też czasu dla rodziny. Musimy więc wziąć pod uwagę, kto w jakich godzinach może pomóc i odpowiednio wcześniej układamy plan. 1 listopada nie ma problemów z chętnymi. Gorzej bywa 2 listopada, bo wtedy dzieciaki idą do szkoły. Ale udaje nam się jakoś zorganizować. Cieszę się, że młodzi ludzie chcą działać. Każda taka forma działania społecznego jest potrzebna i na pewno zaowocuje w przyszłości. Myślę, że wielu naszych harcerzy pracujących przy ratowaniu Płockich Powązek przekonuje się, że fajnie być wolontariuszem i w przyszłości dalej będą chcieli nieść pomoc innym.

Krzysztof Krajewski, instruktor ZHP: - Mundur instruktora jest takim moim wyróżnikiem. Zawsze byłem społecznikiem, więc żadna tego typu akcja nie była mi obojętna. "Ratujmy Płockie Powązki" wpisuje się w naszą harcerską służbę, ponieważ my zawsze pokazywaliśmy młodszym miejsca pamięci narodowej czy groby naszych bohaterów. Tym razem robimy to przez pryzmat zbiórki na odnowienie nagrobków.

Michał Stańczak, płocki przewodnik: – Kwestuję od 2001 r. I przez te lata zdążyłem już nawiązać pewne znajomości. To bardzo miłe, gdy ludzie pytają, co u mnie słychać. A któregoś roku jedna pani powiedziała mi nawet z wyrzutem: "A w zeszłym roku pana nie było". A ja byłem, tylko w innym miejscu stałem i musieliśmy się minąć. Gdy dowiaduję się, na jakie groby są zbierane pieniądze, to wtedy myślę, że rzeczywiście to ważne postaci dla naszego miasta. Tymczasem zostały zapomniane. Dobrze, że w ten sposób możemy o nich przypomnieć innym.

Anna Derlukiewicz, miejska radna: - To piękne, że mieszkańcy Płocka wspierają renowację nagrobków. Cel jest szczytny, więc warto się zaangażować i stanąć z puszką, mieć swój wkład w piękną inicjatywę.

Bogdan Wolny, dziennikarz: - Na cmentarzach jest historia książęcego miasta, o którą dzisiejsze i przyszłe pokolenia mają obowiązek się troszczyć i zadbać w miarę swoich możliwości. Serce się raduje, kiedy się patrzy na młodzież, która zaangażowała się w tę akcję jako wolontariusze. Jestem spokojny, że przez następne 100 i 200 lat płockie cmentarze będą bardzo zadbane.

Mikołaj Ignaczak, małachowiak: - Uważam, że cel tej akcji, a więc odnowienie zabytkowych grobów, jest ważny dla nas wszystkich. W końcu też chcielibyśmy, żeby kiedyś ktoś zadbał o mogiły naszych bliskich, gdy nas zabraknie. Poza tym, w tym roku [2018] zbieramy na odrestaurowanie grobu ucznia Małachowianki, a więc postaci nam bliskiej. Bo małachowiakiem jest się przez całe życie, a nie tylko przez trzy lata edukacji.